Dwujęzyczne rodziny

 

Oto pytania i problemy rodziców zadawane w mailach, na które starałam się odpowiedzieć.

Czy język polski nie jest dla naszych dzieci za trudny?


Z tym zanurzeniem w języku to jest świetna sprawa. Kiedyś, jak moje córki były jeszcze małe i czytałam im polskie książeczki, bardzo często zamieniałam trudniejsze według mnie wyrazy na synonimy, które one już znały. W ten sposób chciałam im ułatwić zrozumienie treści. Wtedy ktoś mi powiedział, że tak nie należy robić, bo ograniczam dzieci i nie daję im szansy poznania takich wyrazów jak np. tęcza, łuna, zmierzch oraz czasowników typu postrzegać, spojrzeć lub krzątać się. Potem, po pewnym czasie, czytałam już „normalnie”, ale nadal pytałam dzieci, czy wszystko rozumieją. Kiedyś moja starsza córka powiedziała: „Mama, nie pytaj się ciągle, czy rozumiemy, po prostu czytaj dalej.” I wtedy uzmysłowiłam sobie, że nie trzeba się wszystkim tak bardzo przejmować, że dzieci mają swoją mądrość i więcej rozumieją, niż się nam dorosłym wydaje. To tak jak my na przykład oglądamy film w obcym języku, to też nie rozumiemy wszystkiego, często nie wychwytamy pojedynczych słów lub wyrażeń, ale nie przeszkadza nam to w ogólnym pojęciu treści i sensu samej wypowiedzi.


Według mnie ani język polski ani żaden kolejny nie jest obciążeniem dla dzieci. Oczywiście myślę tutaj o dzieciach, których rozwój językowy przebiega prawidłowo.


Co zrobić, gdy język polski jest źle postrzegany przez otoczenie?


Po przeczytaniu Pani listu tak spontanicznie pojawiła mi się pewna myśl. Może mogłaby Pani tak troszkę promować Polskę? Chodzi mi o to, żeby najpierw znajomym, a potem również obcym osobom na placu zabaw, dużo mówić o Polsce, o tym, skąd Pani jest, jacy są Polacy, jak żyją, co cenią, dlaczego emigrują. Potem niech Pani opowiada o swojej rodzinie w Polsce, o Pani mieście, o mężu, gdzie go Pani poznała i dlaczego teraz mieszka w Hiszpanii. A na koniec zacząć mówić o tęsknocie za Polską i za językiem polskim. Że to coś takiego, co siedzi w sercu i nieustannie się odzywa stale pogłębiając uczucie „bycia nie u siebie”. I że właśnie ten język przekazywany dzieciom dorastającym z daleka od naszego kraju powoduje, że się mniej tęskni i mniej żałuje opuszczenia Polski.


Ja tak właśnie postępowałam, gdyż zauważyłam, że od momentu wyjaśnienia słuchaczom dlaczego głośno i odważnie mówię do dzieci po polsku, np. w parku, w sklepie czy w poczekalni u lekarza, zaczęli inaczej na mnie patrzeć. Wtedy nagle zrozumieli, dlaczego i po co to wszystko, zadawali pytania i prosili o wyjaśnienie konkretnych zagadnień. Postrzegli również, że nie jest to takie proste i wyrażali swoje uznanie. 


Co zrobić, gdy porozumiewamy się w trzech językach?


Według mnie nie stanowi to większego problemu dla dziecka, że porozumiewacie się z mężem po angielsku, a z dziećmi każdy w „swoim” języku. Angielski jest Waszym językiem miłości, codziennej wymiany informacji i bliższego kontaktu, więc nie może go Pani całkowicie wyeliminować z życia. Jak rozumiem, Pani zwraca się do dziecka po polsku, mąż po grecku, a między sobą rozmawiacie po angielsku. Dziecku to nie „zaszkodzi”, będzie się uczyło od Was. Ważniejsze jest, żeby do córki zwracać się w jednym wcześniej ustalonym języku i przestrzegać tej zasady zawsze i wszędzie. Myślę, że po jakimś czasie opanuje Pani grecki i „przejdziecie” z mężem właśnie na ten język. Ale pamiętajcie, że za poprawne opanowanie Waszych języków, polskiego i greckiego przez córkę jesteście odpowiedzialni tylko Wy sami i nikt Was w tym nie wyręczy. Dlatego nie mieszajcie ich w rozmowie z dzieckiem i bądźcie konsekwentni. Gdy jeden rodzic przemawia do dziecka, ten drugi musi tak jakby trochę „milczeć”, żeby nie komplikować całej sytuacji. 


Jakie są zalety wychowania dwujęzycznego dzieci?


Dziecko uczy się autentycznego, prawdziwego i bezbłędnego języka od swoich rodziców, jeżeli ci posługują się poprawną polszczyzną.


Wraz z samym językiem dziecko uczy się przeżywania świata, emocji oraz wrażeń. Kocha w nim, doświadcza, płacze, cieszy się, śmieje, modli, a może i przeklina. To jest wielki dar, jaki może otrzymać od nas, rodziców. Tego wszystkiego nigdy nie nauczy się w szkole na dodatkowych lekcjach polskiego. Tam nauczyciel naucza, a tu rodzic wychowuje. To jest ogromna różnica.


W okresie dojrzewania, gdy dzieci odcinają się od rodziców, gdy podważają każdą naszą wypowiedz, dyskutują i sprzeczają się z nami, gdy wydaje się nam, że są już nad nami górą i jesteśmy na przegranej, wtedy w jednej kwestii zawsze będziemy mieli nad nimi przewagę. To jest nasz język polski, w którym się do nich zwracamy. Dzieciom zawsze będzie bowiem trudniej kłócić się z nami po polsku. Operowanie językiem polskim wzmacnia nasz autorytet wobec dzieci, przywraca ich szacunek do nas, opamiętanie i wywołuje lekki strach, który czasami jest nieodzowny w rozmowie z rodzicem.


Czy cztery języki to nie za dużo?


Znam sześcioosobową rodzinę (czworo dzieci), w której ojciec jest Polakiem, matka Kolumbijką a cała rodzina mieszka w Niemczech. Rodzice przemawiają do dzieci „po swojemu”, między sobą rozmawiają po angielsku a w przedszkolu dzieci słyszą i mówią po niemiecku. Oczywiście rodzice ci są bardzo odważni, że zdecydowali się na taki rodzaj komunikacji, ale konsekwencja wszystko reguluje i ustala granice.


Czy nie jest za późno na dwujęzyczność?


Rozumiem, że jest Pani trudno w domu rozmawiać z synem po polsku, gdy cały dzień w pracy operuje Pani językiem angielskim. Domyślam się, że jest Pani łatwiej i że sama rozmowa przebiega wtedy szybciej i sprawniej. Cieszę się jednak, że chciałaby Pani „przejść” na polski, tylko że fizycznie coś stoi na przeszkodzie.


Myślę, że gdy wyjedziecie razem na wakacje do Polski, sprawa się troszkę rozjaśni. Gdy syn zacznie się powoli otwierać na język polski i zobaczy, że Pani też nim włada, wtedy powinna Pani wyeliminować ze swojego języka komunikacji z nim język angielski. Od tego momentu zacząć zadawać pytania tylko po polsku oraz wszystko nazywać w tym języku: nazwy zabawek, produktów spożywczych, ubranek, bohaterów filmów i bajek. Utrzymać ten stan jak najdłużej, polubić siebie przemawiającą do dziecka po polsku, zacząć go „kochać” po polsku używając typowych spieszczeń i zdrobnień. „Zostać w Polsce” jeszcze troszkę a po powrocie do Anglii, w domu nie używać już języka angielskiego. Wiem, że jest to szalenie trudne, wiem, że obcojęzyczne słówka same się „wpychają” do naszego słownictwa, ale zauważyłam, że to jest jedyna metoda, która się sprawdza. Proszę być silną i się nie poddawać. 


Co zrobić, gdy dzieci zaczynają „wplatać” obcojęzyczne wyrazy do polskiej wypowiedzi?


Niestety z takim etapem rozwoju językowego dzieci każdy z nas, rodziców spotka się wcześniej lub później. Również u moich dzieci zaobserwowałam podobną sytuację jak u Pani w rodzinie. Moja starsza córka rozpoczynając edukację w niemieckim przedszkolu po pewnym czasie zaczęła wtrącać do naszej „polskiej rozmowy” niemieckojęzyczne słowa a czasami nawet i całe zwroty. W zabawach ze sobą samą lub z młodszą siostrą zaczęła również używać tego języka. Pamiętam, że pewna znajoma doradziła mi wtedy następujący sposób postępowania, który okazał się zbawienny.


Kochana Pani, ma teraz Pani bardzo ważne zadanie do spełnienia. Proszę starać się nie reagować, gdy syn będzie zwracał się do Pani po szwedzku. Proszę się na niego spokojnie spojrzeć i zapytać: „Słucham? A jakby mamusia to powiedziała?” Synek powinien zrozumieć, o co Pani chodzi i spróbować zacząć opowiadać przeżyty dzień w przedszkolu po polsku. Będzie to jednak dla niego niesamowicie trudne. Proszę cierpliwie słuchać i delikatnie podpowiadać. Można, a nawet trzeba, zezwolić na powiedzenie czegoś po szwedzku, ale zaraz po tym proszę to przetłumaczyć na polski i poprosić chłopca o powtórzenie całego zdania. Wiem, że brzmi to dziwnie, że trzeba wykonać podwójną pracę, ale tak należy postępować, jeżeli chcemy, by nasze dzieci były w pełni dwujęzyczne.


Oto przykład rozmowy z moją córką i także moja reakcja na „wplatane” przez nią niemieckie wyrazy:


 - Mamuś, dzisiaj w Kindergarten…
 - Słucham? Gdzie?
 - No, w Kindergarten.
 - W przedszkolu.
 - Tak, w przedszkolu. No więc dzisiaj w przedszkolu bawiliśmy się w Verstecken.
 - W chowanego. Powiedz „w chowanego”.
 - Tak, w chowanego.
 - A to fajnie, że dzisiaj w przedszkolu bawiliście się w chowanego. No i co dalej …?


Moje dziecko jakoś dziwnie wymawia niektóre głoski.


Poprawna wymowa jest ważniejsza niż posiadany zasób słownictwa lub znajomość zasad gramatyki. Nasze dzieci wychowujące się za granicą słyszą język polski poprzez pryzmat języka otoczenia. Oznacza to, że ich układ artykulacyjny dostosowuje się właśnie do tego języka. Jeżeli chcemy, by nasze dzieci w Polsce „uchodziły” za polskie, muszą mieć prawidłową wymowę, to znaczy brak posiadania obcego akcentu, czyli tak zwany język bez naleciałości. Bardzo proszę nie bać się konsultacji logopedycznej w Polsce. Czasami kilka spotkań ze specjalistą po wcześniejszym naświetleniu sytuacji, pomoże wyjaśnić i rozwiązać problem. Logopeda zaproponuje ćwiczenia, które należy systematycznie wykonywać, najpierw u niego w gabinecie a potem samodzielnie w domu. Uważam, że jest to jedyna możliwość skorygowania wszelkich zaburzeń i przywrócenie prawidłowej artykulacji w języku polskim. 


Język polski w wieku dojrzewania. Moje pytanie do rodziców z dłuższym stażem.


Obecnie przeżywam „kryzys” okresu dojrzewania u moich córek. Ze mną nadal zawsze rozmawiają po polsku, ale jakoś ostatnio mniej. Nie wiem, z czego to wynika. Z tego, że w ogóle mniej się rozmawia z rodzicami mając 13, 15 lat, czy że jako dziewczynki trzymają sztamę z tatą i dlatego więcej rozmawiają z nim (po niemiecku) niż że mną po polsku, czy że brakuje im polskiego słownictwa? Nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie, a jest mi z tym bardzo ciężko. Proszę o poradę.

BiLingual

© Copyright Bogumiła Baumgartner, All Rights Reserved. Website: RevolWEB